Pozdrowienia z "Ciemnogrodu"
Pisząc kiedyś o tym jak wyobrażam sobie postać rolnika skupiłam się na wyglądzie i sposobie mówienia. O inteligencji nie śmiałam wspomnieć. Nie myślcie sobie proszę, że zrobiłam to, bo nie ma o czym w tej kwestii pisać. Postanowiłam wspomnieć o tym słów kilka, bo mam w głowie fragment wypowiedzi przeczytanej wczoraj w Internecie.
Przeprowadzając jakiś czas temu wywiad ze Stryjem Poezją patrzyłam na niego i w oczach widziałam coś dla mnie nieodgadnionego. Coś co sprawiało, że chciało się na niego patrzeć i słuchać. Długo zastanawiałam się co to takiego. Brałam pod uwagę fakt, że to jakby nie było osoba starsza i może to kwestia szacunku. Wczoraj rozmawiając z nim po raz drugi poczułam ogarniające mnie olśnienie. To mądrość mu z oczu patrzyła... "Karolina ile ja maszyn, sposobów uprawiania ziemi miałem okazji przerobić, to Ty nie masz pojęcia". A no nie mam. I choćbym rozmawiała ze Stryjem kolejnych paręnaście godzin, to pojęcia mieć nadal nie będę. Na oczach tego rolnika działa się prawdziwa rewolucja w prowadzeniu gospodarstwa. Jego metody upraw i sposoby podejścia do pewnych tematów nie ma w żadnym podręczniku, i nigdy nie będzie...
"Jeśli chcecie, aby obraz rolnika nie kojarzył się z zacofaniem i ciemnotą to zadbajcie o kulturę wypowiedzi, brak wyzwisk i błędów ortograficznych" - taki oto fragment wyczytany raptem wczoraj zwrócił moją szczególną uwagę. Tekst miał na celu uświadomienie, że licho nie śpi i trzeba się pilnować. Z przesłaniem tych słów dyskutować nie będę, bo rzeczywiście trzeba pilnować wszystkiego co wrzuca się do Internetu. Nie poczułam złości czytając te słowa. Poczułam żal... że ta mądrość, o której pisałam wyżej kojarzy się z zacofaniem i ciemnotą...
O współczesnych panach rolnikach też można pisać powieści. Ale w swoim życiu poznałam wielu, którzy swoją inteligencją bili po oczach. Oczytani, elokwentni, z pasją. Posiadający wiedzę nie tyle książkową, co praktyczną. Jednak co tu dużo mówić, dziś rolników wykształconych, z wiedzą książkową również nie brakuje. Ale by nikt nie wypomniał im głupoty muszą się pilnować, by nie powiedzieć, że coś ich wkur***, tylko co najwyżej "znacznie podnosi im ciśnienie". By nikt nie powiedział, że są bucami i wariatami, w chwili, gdy ktoś sadzi na nich joby, bo hałasują, bo brudzą... muszą pokornie spuszczać głowy i zjeżdżać ludziom z drogi.
Nie myślcie sobie, że rolnicy nie mają klasy. Mają. I klasę, i honor, i wiedzę jakiej inni nie ogarniają.
Ja jestem marną jednostką. Ja świata nie zmienię. Ale osoba zajmująca się rolnictwem jest dla mnie całym światem. Więc jeśli fakt, że czasem na swoim blogu sobie przeklnę bądź trzasnę nieopatrznie błąd ortograficzny, świadczy o tym, że mam coś wspólnego z wsią, pamiętajcie... Tak, jam baba ze wsi. Ale cholernie dumna baba ze wsi. Dumna z męża rolnika, z dzieci, które mają przywilej na wsi się wychowywać... Dumna z tego, że wieś mieszka w moim sercu.
Przeczytałam każdy Twój post. Z wieloma stwierdzeniami się zgadzam, z częścią nie. Ale ja nie o tym... Dziwie się jednak Twoim "odkryciom". Mieszkałam przez wiele lat we wsi obok, o wiele mniejszej niż Twojej, z resztą dobrze wiesz. Nie rozumiem, jak można nie znać nazw sprzętu rolniczego czy "wiejskiego slangu". U mnie w domu mówiło się bez tych zwrotów, ale wystarczył przecież kontakt z innymi ludźmi, by znać znaczenie tych słów. A jeśli chodzi o rolnictwo, to nigdy nie pomagałaś rodzicom? Pytam, ponieważ czasami mam wrażenie, że czytam bloga osoby, która na wsi mieszka od paru lat, a nie tam się wychowała. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpodpis gdzieś zniknął, a nie chcę być anonimowa. Pozdrawiam, Bernadetta
UsuńUmknęła mi najwazniejsza kwestia z Twojego komentarza. Czy pomagałam rodzicom na wsi? Oczywiscie, że tak. Tylko u nas pomaganie było, że tak powiem "do pewnego stopnia". Nie do każdej maszyny mnie dopuszczano, nie do wszystkiego "dziewczyna sie nadawala". Ja swoją drogą też często mialam problemy z zapamietaniem nazw danych maszyn. Teraz dopiero wiem z czym pewne rzeczy sie je. Myślę, że właśnie dlatego, bo mam w końcu więcej ze sprzetem gospodarskim do czynienia.
UsuńWitaj. Moje założenie jest takie, że nie każdy kto czyta mojego bloga ma coś wspolnego z wsią. Dlatego przyjęłam taki a nie inny sposób pisania, żeby było ciekawiej po prostu. Ja tez jako nastolatka wiele słyszałam, wiele widzialam, ale co innego mialo się w głowie niz teraz i nie każdą sprawe drążyłam, by sie z czyms zapoznac, czegoś nauczyc. Dużo spraw wpadło do ucha i prędko z niego ulecialo. Fakt wiele rzeczy, które są związane z moją wsią czy kwestiami związanymi z rolnictwem nie sa dla mnie odkryciami. Ale tak jak wspomniałam, taką przyjęłam taktykę w swoim pisaniu, mozna też powiedzieć śmiało, że "odkrywam" swoje dziecinstwo na nowo. Mam z tego dużo frajdy. Bardzo mi miło, że poświęciłaś chwile na przeczytanie moich postów. Pozdrawiam sąsiadkę.
OdpowiedzUsuń