Posty

"Moja babcia mówiła..." czyli wiejskich nazw ciąg dalszy

Obraz
No to moi drodzy jedziemy dalej z tym kosem, ciśniemy temat, dowalamy do pieca - i jak to tam się więcej mówi. Wiejskich nazw i określeń ciąg dalszy. Dziś łatwa do wypatrzenia tendencja w wypowiedziach recenzentów: "moja mama/babcia/teściowa mówiła...", Panów gadatliwych jakby mniej. Dlatego za te chlapanie ozorkiem kobietom ktoś w końcu powinien płacić. Kto za? Kto przeciw? Kto się wstrzymał? Dziękuję! Honorarium ustalimy później! "Moja babcia mówiła `najgorzej jak dziad torbę zgubi` - dotyczy to nowobogadzkiego snoba". Bywało również tak : "Biada biada, jak się zrobi Pan z dziada". Trafiał się także ktoś taki jak "Gieroj"- jako ktoś cwany, uważający się za nie wiadomo kogo. "Do dziś pamiętam jak teściowa niedługo po mojej przeprowadzce powiedziała do mnie "potoknij" co miało oznaczać opłucz" - Ja za to pamiętam jak tuż po ślubie powiedziałam mężowi, że idę się "optoknąć". Po dziś dzień mój luby ma z tego

Radkowa, powsinoga i inne samopasy cz.1

Obraz
Był rok 1990. Lipiec - dokładnie piąty dzień tegoż pięknego miesiąca, gdy na świat przyszła Karolina - znaczy się ja! I jak mnie rodzice ochrzcili i w papierach wpisali tak imię to zostało i było często względem mnie używane. I tak żyłam sobie ciesząc się z posiadanego imienia (z przerwami na okres, kiedy go nie lubiłam) do czasu, aż wyszłam za mąż. Mój ślubny woli mnie określać mianem "żony" lub jakoś bardziej pieszczotliwie, no chyba że zdenerwuję go nadto i momentalnie o moim imieniu sobie przypomina. Lubi je wówczas podkreślać jakimś srogim tonem, ale to temat uniwersalny każdego małżeństwa. Na wsi - tu gdzie mieszkam - jestem również rolnikową, bądź w świetle tego co mówią osoby starsze - "Radkową". Stałam się bowiem elementem tak silnie przylegającym do mojego męża, że nawet moje imię wyblakło w świetle męża chwały :) A tak zupełnie serio to zupełnie normalne na wsi, że żona jest określana po imieniu męża (przynajmniej dla ludzi starszego pokolenia),

Nieformalna rodzina

Obraz
Dawno temu na wsi, gdy mnie na świecie nie było, w domach całymi rodzinami pieczono chleb. Na pierwszym bochenku zawsze stawiano krzyżyk. Gdy pieczono go w jednej rodzinie, to sąsiedzi przychodzili pożyczyć trochę dla siebie, a potem sami piekli i oddawali. Symbolika chleba w oczach ludzi wsi jest ogromnie ważna. Wynika to oczywiście z głębokiej religijności tutejszych osób, zwłaszcza tych starszych. Nie bez parady nawet kromka chleba nie może się u nas zmarnować. Jednak dzielenie się nim niegdyś z sąsiadami było dowodem na to, iż osoby zza płotu były sobie w jakiś sposób bliskie. "Do Kościoła ludzie jak szli to było widać i słychać, że idą. Na Pasterkę jak szli to krzyczeli `chodźcie, bo idziemy do Kościoła`. Gwizdano i dawano znać, że idą. A jak jechali wozem z końmi to jeden drugiego podwoził" . - Tak brzmią słowa mojego wuja, które niegdyś udało mi się zapisać. Czasy o jakich mowa (lata 70-te) rządziły się oczywiście zupełnie innymi prawami, niż te w jakich my żyj

Damy i wieśniaczki PL - oczami jandrzejmamy

Obraz
"Bogate, pewne siebie i zadbane polskie damy, pojadą na głęboką prowincję. Niektóre z nich po raz pierwszy w życiu. Tam czeka je ciężka, fizyczna praca, wstawanie z kurami i bieda na każdym rogu". - Takie oto słowa widnieją na stronie głównej programu wokół którego dziś się trochę pokręcę. Osoby odpowiedzialne za nakręcenie "Dam i wieśniaczek", zadają tam pytania:   Jak w tych warunkach damy poradzą sobie z gotowaniem dla wielodzietnej rodziny? - bo to, że znajdą rodzinę wielodzietną to ja nie wątpię. Chodzi o propagowanie stereotypu znanego powiedzadła, że na wsi jest "w każdym kątku po dzieciątku". Takich rodzin coraz mniej, ale nie chodzi tu o przedstawienie ciepłych relacji między licznym rodzeństwem. Tu ma się zgadzać to co się powszechnie o rodzinach na wsi gada, czyli dziecko tu, dziecko tam i jeszcze gdzieś tam parę polazło. "Czy przeżyją kilka dni bez bieżącej wody i łazienki?" - Bez czego przepraszam? Aż mną wstrząsnęło. Wstał

Dlaczego namawiasz do życia na wsi?

Obraz
                 Dziś po raz kolejny będę się tłumaczyć. Dla odmiany nie ze swojego życia, tylko z idei przyświecającej prowadzeniu tego bloga. "Karolino, dlaczego namawiasz do życia na wsi?" - a namawiam? Czujecie jakbym próbowała Was wodzić na pokuszenie? Albo inaczej - Wciskam Wam nieświadomie coś czego ni groma nie potrzebujecie? Oczywiście w swoich wiejskich ochach i achach, skłonnościach do nadmiernego zachwalania tego jak tu pięknie, przestronnie i świeżo, mogło mnie ponieść w pisaniu, ale żeby aż tak? :) Z tym namawianiem do życia na wsi jest jak z przekonywaniem mnie do życia w mieście - Mission impossible. Ja się do miasta nie nadaję, bo w moim sercu gra wieś. Jak sobie pomyślę, że namówiłabym kogoś do przeprowadzenia się na wieś, by zbierać ewentualne bury za to, że miało być tak, a jest siak... dostaję gęsiej skórki. O co się zatem w tym moim pisaniu rozchodzi? Przede wszystkim chcę abyście poznali moją perspektywę życia na wsi. O dziwo, gdybym zaczęła pi

"Też wyszłam za rolnika. Też każdy stukał się w głowę" - czytelnicze deja vu

Obraz
Historia mojej wirtualnej znajomości z bohaterką tego posta jest stosunkowo krótka, ale dla mnie niezwykle ważna. Poznałam bowiem kobietę mieszkającą na drugim końcu Polski, która przeszła przez te same ludzkie gadanie i brak zrozumienia co ja, rzecz jasna w chwili, gdy serducho wybrało i postanowiło oddać się w ręce rolnika. Nasza znajomość zaczęła się niewinnie: " Dzień dobry. Przepraszam za ta dziwną wiadomość, ale chciałam Pani powiedzieć,, dziękuje". Za artykuł na który trafiłam przypadkiem. Też wyszłam za rolnika. Też każdy stukał się w głowę. Teraz każdy mi się dziwi że doje krowy i ze to ,,gówno nie praca", a jednocześnie zazdrości swobody finansowej" . I na tej wiadomości i oczywiście moich podziękowaniach za to, że odważono się ją do mnie wysłać można by było rozmowę zakończyć. Stało się inaczej. I jestem losowi i temu blogowi za to ogromnie wdzięczna. " Rok czasu pracowałam (poza gospodarstwem) i pomagałam mężowi. Było ciężko. Dziś wiem, że chy

Obraz ludzi ze wsi - miejskie wyobrażenia vs rzeczywistość

Obraz
"Byliśmy na weselu. Tydzień temu. Ci co nas nie znali nie chcieli wierzyć że mamy bydło. Wie Pani czemu???? Bo byliśmy za dobrze ubrani". - Ten sam fragment wypowiedzi czytelniczki przedstawiłam Wam na swoim fanpage`u, jako zalążek tego co się szykuje w nadchodzącym poście. Wtedy nie pokusiłam się o komentowanie czegokolwiek, teraz czas na zadanie kluczowego pytania, którego nie zadałam jego autorce podczas prywatnej rozmowy: Ubranie ubraniem, a słownictwem kochana jakim się posługujecie??? W jaki sposób się wypowiadacie??? Bo wiesz ... My z mężem też niedawno byliśmy na weselu, naprzeciwko nas siedziało takie jedno Państwo mecenasostwo... Wygląd miałam gdzieś, bo wiocha jaka wypływała z ich zachowania dawała odór na kilometr. Już ktoś kiedyś tłumaczył, że szambo nie jest perfumerią. Smród to smród. Mówią, że jak jest to gdzieś ulatniać się musi. Ja nie z tych co na weselu siedzą przy stole, ja wolę tupać nóżką na parkiec