Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2018

Damy i wieśniaczki PL - oczami jandrzejmamy

Obraz
"Bogate, pewne siebie i zadbane polskie damy, pojadą na głęboką prowincję. Niektóre z nich po raz pierwszy w życiu. Tam czeka je ciężka, fizyczna praca, wstawanie z kurami i bieda na każdym rogu". - Takie oto słowa widnieją na stronie głównej programu wokół którego dziś się trochę pokręcę. Osoby odpowiedzialne za nakręcenie "Dam i wieśniaczek", zadają tam pytania:   Jak w tych warunkach damy poradzą sobie z gotowaniem dla wielodzietnej rodziny? - bo to, że znajdą rodzinę wielodzietną to ja nie wątpię. Chodzi o propagowanie stereotypu znanego powiedzadła, że na wsi jest "w każdym kątku po dzieciątku". Takich rodzin coraz mniej, ale nie chodzi tu o przedstawienie ciepłych relacji między licznym rodzeństwem. Tu ma się zgadzać to co się powszechnie o rodzinach na wsi gada, czyli dziecko tu, dziecko tam i jeszcze gdzieś tam parę polazło. "Czy przeżyją kilka dni bez bieżącej wody i łazienki?" - Bez czego przepraszam? Aż mną wstrząsnęło. Wstał

Dlaczego namawiasz do życia na wsi?

Obraz
                 Dziś po raz kolejny będę się tłumaczyć. Dla odmiany nie ze swojego życia, tylko z idei przyświecającej prowadzeniu tego bloga. "Karolino, dlaczego namawiasz do życia na wsi?" - a namawiam? Czujecie jakbym próbowała Was wodzić na pokuszenie? Albo inaczej - Wciskam Wam nieświadomie coś czego ni groma nie potrzebujecie? Oczywiście w swoich wiejskich ochach i achach, skłonnościach do nadmiernego zachwalania tego jak tu pięknie, przestronnie i świeżo, mogło mnie ponieść w pisaniu, ale żeby aż tak? :) Z tym namawianiem do życia na wsi jest jak z przekonywaniem mnie do życia w mieście - Mission impossible. Ja się do miasta nie nadaję, bo w moim sercu gra wieś. Jak sobie pomyślę, że namówiłabym kogoś do przeprowadzenia się na wieś, by zbierać ewentualne bury za to, że miało być tak, a jest siak... dostaję gęsiej skórki. O co się zatem w tym moim pisaniu rozchodzi? Przede wszystkim chcę abyście poznali moją perspektywę życia na wsi. O dziwo, gdybym zaczęła pi

"Też wyszłam za rolnika. Też każdy stukał się w głowę" - czytelnicze deja vu

Obraz
Historia mojej wirtualnej znajomości z bohaterką tego posta jest stosunkowo krótka, ale dla mnie niezwykle ważna. Poznałam bowiem kobietę mieszkającą na drugim końcu Polski, która przeszła przez te same ludzkie gadanie i brak zrozumienia co ja, rzecz jasna w chwili, gdy serducho wybrało i postanowiło oddać się w ręce rolnika. Nasza znajomość zaczęła się niewinnie: " Dzień dobry. Przepraszam za ta dziwną wiadomość, ale chciałam Pani powiedzieć,, dziękuje". Za artykuł na który trafiłam przypadkiem. Też wyszłam za rolnika. Też każdy stukał się w głowę. Teraz każdy mi się dziwi że doje krowy i ze to ,,gówno nie praca", a jednocześnie zazdrości swobody finansowej" . I na tej wiadomości i oczywiście moich podziękowaniach za to, że odważono się ją do mnie wysłać można by było rozmowę zakończyć. Stało się inaczej. I jestem losowi i temu blogowi za to ogromnie wdzięczna. " Rok czasu pracowałam (poza gospodarstwem) i pomagałam mężowi. Było ciężko. Dziś wiem, że chy

Obraz ludzi ze wsi - miejskie wyobrażenia vs rzeczywistość

Obraz
"Byliśmy na weselu. Tydzień temu. Ci co nas nie znali nie chcieli wierzyć że mamy bydło. Wie Pani czemu???? Bo byliśmy za dobrze ubrani". - Ten sam fragment wypowiedzi czytelniczki przedstawiłam Wam na swoim fanpage`u, jako zalążek tego co się szykuje w nadchodzącym poście. Wtedy nie pokusiłam się o komentowanie czegokolwiek, teraz czas na zadanie kluczowego pytania, którego nie zadałam jego autorce podczas prywatnej rozmowy: Ubranie ubraniem, a słownictwem kochana jakim się posługujecie??? W jaki sposób się wypowiadacie??? Bo wiesz ... My z mężem też niedawno byliśmy na weselu, naprzeciwko nas siedziało takie jedno Państwo mecenasostwo... Wygląd miałam gdzieś, bo wiocha jaka wypływała z ich zachowania dawała odór na kilometr. Już ktoś kiedyś tłumaczył, że szambo nie jest perfumerią. Smród to smród. Mówią, że jak jest to gdzieś ulatniać się musi. Ja nie z tych co na weselu siedzą przy stole, ja wolę tupać nóżką na parkiec